W okresie międzywojennym żeglarstwo rozwijało się bardzo dynamicznie. Pierwszym "Zawiszą" był zakupiony przez ZHP w 1934 roku w Danii drewniany szkuner szwedzkiej produkcji "Petrea", zbudowany w 1901 roku - solidny żaglowiec, dostosowany do żeglugi podbiegunowej. Został zakupiony w całości ze składek społecznych, wyremontowany i przerobiony na statek szkolny systemem gospodarczym prawie w całości przez harcerzy i studentów, którzy również później na nim pływali.

Szkuner po zakupie wymagał gruntownego remontu i przystosowania do funkcji żaglowego statku szkolnego. Wprowadzono zatem statek do wykopu w torfowiskach gdyńskich (w przyszłości nabrzeże stało się to basenem portowym), wbito w torf kołki i założono cumy. Zamówiono odpowiednio dobrane drewno i złożono je przy burcie. I tak oto rozpoczął się pierwszy etap żaglowca „ZAWISZA CZARNY”.

Pierwszy etap przebudowy trwał trzy miesiące – od marca do maja 1935 roku. Na żaglowcu, zacumowanym przy bagnistym brzegu pod Oksywiem (obecnie teren Stoczni Gdynia SA), dokonano demontażu nadbudówki sterowej, przebudowy pokładówki rufowej oraz remontu kadłuba. Wymieniono także część zniszczonych elementów poszycia i nadburcia oraz wykonano nowe drzewca: stengi, bomy i gafle. Do stewy dziobowej zamocowano nakładkę, która zmieniła wygląd bocznego kształt dziobu – z obłego na kliprowy (wkłęsły). Ładownię przebudowano na kubryk dla załogi szkolnej. W nadbudówce dziobowej, przy fokmaszcie urządzono kambuz i pomieszczenia sanitarne. Dość dokładny opis pokładu i pomieszczeń żaglowca znajduje się w jedej z książek gen. Zaruskiego, jego późniejszego kapitana: „Widzimy tu dwie nadbudówki: jedna – to kuchnia bliżej dziobu, druga, o połowę niższa, bo wpuszczona częściowo pod pokład – to motorownia, kabina nawigacyjna, kajuta kapitana, starszego oficera i mechanika. Schodzimy wygodnymi schodami pod pokład i znajdujemy się w kajucie ogólnej dla załogi: wzdłuż burt dwupiętrowe obszerne koje, pod niskim pułapem urządzenia do podwieszania hamaków. Wiszące stoły, stoliki, szafy, umywalki i stołki stanowią umeblowanie kajuty. Bliżej dziobu kajuta stałej załogi, na lewo żaglownia, spiżarnia i zbiornik na słodką wodę; pod podłogą znajdują się jeszcze cztery zbiorniki, które łącznie z pierwszym mogą pomieścić 6 ton słodkiej wody – ilość nie za duża dla załogi liczącej 50 gardzieli. Tuż obok kajuta gościnna na dwie osoby, mesa oficerska, która jest zarazem świetlicą załogi, drugie zaś drzwi prowadzą do kajuty oficerów z czterema kojami. Wszystkie pomieszczenia urządzone skromnie, lecz praktycznie i wygodnie. Przemawia to na korzyść gospodarki harcerskiej, która nie szafowała społecznymi funduszami na komfortowe urządzenie „Zawiszy”, kładąc główny nacisk na przysposobienie statku do celów szkolenia oraz na osprzęt żeglarski. Miło też patrzeć na piękne nowe żagle, liny, bloki i wszystko to, co stanowi wartość żeglarską okrętu. Jest ona bez zarzutu. Na dziobie – wzniesienie pokładu, czyli tzw. półbak, dwie wielkie kotwice i tuż za nim wielka winda – to braszpil do podnoszenia kotwicy. Za kuchnią przy burtach dwie szalupy ratunkowe (werboty) z całym urządzeniem do spuszczania ich na wodę, za rufą – trzecia. (...). Na nadbudówce rufowej kompas główny i sonda głębinowa Thompsona.”

Pod koniec czerwca odrodzony żaglowiec był gotowy do wyjścia na morze. Miał on mocny, dębowy kadłub oraz solidne omasztowanie i olinowanie, co zapewniało bezpieczną żeglugę. Skromnie wyposażone, ale dość przestronne pomieszczenia załogowe, stwarzały harcerskim załogom odpowiednie warunki bytowania w czasie rejsów i postojów w portach. Inspektorzy francuskiego towarzystwa klasyfkacyjnego Bureau Veritas, dokonujący odbioru technicznego szkunera, stwierdzili nawet, iż jego konstrukcja nie tylko odpowiada przepisom klasyfikacyjnym dla żaglowych statków morskich, ale wiele elementów kadłuba przekracza grubością obowiązujące normy.

Zagłada żaglowca

Pod koniec sierpnia 1939 roku „Zawisza Czarny” cumował w basenie Żeglarskim portu gdyńskiego. Nieliczna załoga przygotowywała szkuner do następnego zaplanowanego rejsu. W Polsce trwała wtedy cicha mobilizacja. Gen. Zaruski, mimo przekroczenia 72 lat, zgłosił się o przydział mobilizacyjny. Jednym z ostatnich pociągów opuszczających Gdynię wyjechał do Warszawy.

13 września 1939 roku przeważające siły niemieckie wyparły z Gdyni oddziały polskie, broniące centrum miasta i portu. W ręce okupantów, którzy zajęli port gdyński, wpadło niemało ocalałych, niedużych statków o różnym przeznaczeniu, w tym kutrów i jachtów. Wśród nich był „Zawisza Czarny”, który w basenie Żeglarskim przetrwał nietknięty bombardowania i ostrzał artyleryjski miasta.

Zagrabiony szkuner przeprowadzony został do Kilonii. W latach wojny pływał pod zmienioną nazwą „Der Schwarzer Huzar” („Czarny Huzar”) i z przemalowanymi na czarno burtami. Żaglowiec służył szkoleniu kadetów ze szkoły Kriegsmarine w Glźcksburgu nie opodal Flensburga. Z powodu działań wojennych na morzu, jego pływania szkolne odbywały się na obszarze ograniczonym do Małego Bełtu i Zatoki Kilońskiej. Od roku 1943 szkuner nie wypływał na morze, bo istniało niebezpieczeństwo jego zatopienia przez samoloty alianckie. Cumujący bezczynnie w porcie statek niszczał. Natomiast według Heykowskiego szkuner był jachtem szkoleniowym Hitler – Jugend i statkiem służącym pilotom Luftwaffe krótkim pływaniom rekreacyjnym.

W grudniu 1946 roku do władz harcerskich dotarła wiadomość, że Polska Morska Misja Rewindykacyjna w Hamburgu odnalazła w październiku „Zawiszę Czarnego” w rejonie Lubeki (w brytyjskiej strefie okupacyjnej). Było to zasługą kmdr. ppor. Tadeusza Konarskiego, jednego z członków misji, który wojnę spędził w niemieckim obozie jenieckim w Woldenbergu.Ten przedwojenny żeglarz z Gdyni doskolane znał harcerski żaglowiec i nie miał kłopotu z jego rozpoznaniem. Kadłub znalezionego przez niego szkunera przeciekał, co uniemożliwiało jego natychmiastowego przeholowanie do Polski.W Lubece dokonano więc prowizorycznego remontu.

Odzyskany szkuner przyprowadził do Gdyni holownik „Rekin”. Wpłynął on na holu do macierzystego portu 16 stycznia 1947 roku. Zacumowano go przy nabrzeżu Stoczni Gdyńskiej. 26 stycznia nastąpiło oficjalne powitanie żaglowca w zrujnowanym porcie gdyńskim przez przedstawicieli harcerstwa, Marynarki Wojennej i władz lokalnych.

Odzyskany „Zawisza Czarny” znajdował się w fatalnym stanie technicznym. Kadłub przeciekał. Na żaglowcu brakowało urządzenia sterowego, wielu części silnika, żagli i lin, a osprzęt żaglowy, urządzenia pokładowe i pomieszczenia załogowe były poważnie zdewastowane. na jego odbudowę. Wystarczyło ich tylko na roboty zabezpieczające. W sierpniu 1948 roku niszczejący i pozbawiony opieki szkuner osiadł nagle na dnie basenu portowego. Przyczynę zatonięcia stanowiła kradzież zaworów dennych. Ich otworzenie spowodowało wtargnięcie do wnętrza statku wody. Przez pewien czas kadłub szkunera leżał na burcie, wystając częściowo nad lustro wody. Po uszczelnieniu kadłuba żaglowiec podniesiono z dna. ZHP nie był jednak w stanie podołać wysokim kosztom ewentualnej odbudowy, później zaś – eksploatacji „Zawiszy Czarnego”. Toteż harcerstwo zrzekło się prawa własności na rzecz Ministerstwa Żeglugi. Wówczas to zrodził się pomysł przebudowy żaglowca na hulk Szkoły Jungów Państwowego Centrum Wychowania Morskiego w Gdyni. Wkrótce również PCWM zrezygnowało z przejęcia pływającego wraka. Zwłaszcza, że miało otrzymać nowe własne żaglowce i łodzie szkoleniowe.

W roku 1949 nastąpiły niekorzystne zmiany polityczne w kraju. Harcerstwo, walczące w okresie wojny z okupantem niemieckim w szeregach podziemia akowskiego i kultywujące tradycje patriotyczne, było zagrożeniem dla komunistycznego rządu. W takiej sytuacji podjęto decyzję o rozebraniu legendarnego żaglowca. Pomimo zniszczenia, leciwy, dębowy kadłub statku wciąż trzymał się bardzo krzepko. Jego ewentualne rozebranie byłoby zadaniem niezmiernie trudnym i absolutnie nieopłacalnym. Naszpikowane żelaznymi i miedzianymi nitami, bolcami oraz śrubami drewno nie nadawałoby się nawet na opał. Stąd podjęto decyzję o najmniej kłopotliwym sposobie pozbycia się niechcianego statku. Wyholowano go z portu gdyńskiego na Zatokę Pucką. Tam kadłub rozsadzono ładunkami wybuchowymi i zatopiono.

Wydawało się, że wrak drewnianego „Zawiszy Czarnego”, spoczywający na dnie morza, został zapomniany. Tymczasem, po ponad 20 latach od zatopienia, natrafili na niego płetwonurkowie z klubu podwodnego Politechniki Warszawskiej. Natomiast w 1982 roku szczątki żaglowca odnalazła i spenetrowała ekipa Działu Poszukiwań i Badań Podwodnych Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Ekspedycja ekipy CMM, na statku naukowo – badawczym „Wodnik”, pierwszy raz dotarła w rejon Zatoki Gdańskiej, gdzie spodziewano się odnaleźć wrak 8 lipca. Na głębokości ok. 8 m odnalezione zostało rumowisko przysypane piachem, spod którego wystawały drewniane elementy kadłuba. Na inwentaryzacyjną mapę muzealną podwodnych obiektów zabytkowych można było nanieść dokładną pozycję wraka: 540 40' 04'' N – 0180 34' 04'' E. Penetracja wraka i jego okolicy wykazała, że z rozbitego kadłuba pozostały jedynie fragmenty części dennej. Natomiast leżące wokół niego łuski amunicji artyleryjskiej i bliskość poligonu Marynarki Wojennej wskazywały na powód uszkodzeń. Po wstępnym rozpoznaniu użyto eżektora (podwodnego „odkurzacza”), którym oczyszczono rumowisko. Dzięki temu, odsłonięto zachowane fragmenty dna kadłuba, rozciągające się na przestrzeni ok. 40 m, i pojedyncze części pochodzące z wraka. Wśród znalezionych luźnych obiektów były m. in. krótkie odcinki łańcucha kotwicznego i miedzianego kabla instalacji elektrycznej, drewniany dejwud z miedzianymi bolcami i jufers z żelazną podwięzią wantową oraz rozrzucone wzdłuż kawałków stępki stożkowe, żeliwne „łebki” odlewnicze, stanowiące niegdyś balast żaglowca. Na podstawie oględzin pozostałości kadłuba ustalono, iż grubość wręgów wynosiła ok. 20 – 30 cm, a klepek – 10 cm. Na tym badania wraka zakończono. Ówczesna dyrekcja CMM uznała „Zawiszę Czarnego” za obiekt mało atrakcyjny. Jednakże nie dla wszystkich spoczywające na dnie szczątki były martwym obiektem podwodnym.

Materiał został udostepniony dzięki życzliwości ludzi, którym nie jest obcy los tego przepięknego żaglowca. Do tych ludzi zalicza się między innymi Kasia Koj, która nadesłała ten materiał.

Zapraszam też na oficjalną stronę Zawiszy Czarnego: