Dziś miło mi zaprezentować następny artykuł opisujący proces powstawania Ropewalka - modelarskiego urządzenia do kręcenia lin okrętowych, działającego na wzór tego prawdziwego z tą róznicą, że siłą napędową urzadzenia jest sliniczek, a nie konie.
Witam serdecznie wszystkich
Oto dzisiejsze moje postępy prac nad kolejną maszynką, tym razem do skręcania lin, oczywiście nie jest jeszcze gotowa, ale to dopiero pierwszy dzionek pracy.
 
   

Pomysł pochodzi ze strony Marka Kalka z filmiku, który można oczywiście ściągnąć, a oto link:
http://www.ship.modelarstwo.org.pl/ropewalk.htm
Budując owego ropewalka głównie bazuję na tym filmiku. Aby rozpocząć budowę, potrzebne są koła zębate. No właśnie, nie ma co zaczynać budowy póki nie zdobędzie się tych trybików. Najlepiej cztery takie same, a jedno większe. Wielkość też nie jest specjalnie ważna, ale bez przesady. Co do grubości zębatek, to moim zdaniem nie ma znaczenia. Jedno co zauważyłem, to lepiej jest zębatki załatwić plastikowe lub z jakiegoś lekkiego stopu, ponieważ potem musimy się martwić tak jak ja, żeby zdobyć odpowiedni silniczek wolnoobrotowy z odpowiednią mocą, żeby te stalowe trybiki uciągnął. Plastikowe zębatki mają dodatkowy plus, nie robią takiego hałasu jak metalowe. Silniczek od wycieraczek powinien sobie poradzić, co do ośki w trybikach, to oczywiście dobieramy odpowiedni pręt do wielkości otworu. Blacha, jaką użyłem na boki, jest to blacha stalowa 2,5mm, nieźle się namęczyłem żeby ją uciąć wyrzynarką. Co do samych trybików - mi załatwił pewien znajomy - po prostu poprosiłem go czy coś takiego ma. Skąd można te trybiki załatwić? Jest wiele sposobów, trzeba zajrzeć na szrot samochodowy i tam szukać- szyber dachy, zamknięcia od okien itp. Jeśli to nie da rezultatu to prawdopodobnie trzeba się udać do serwisu z drukarkami, lub serwisu ze sprzętem AGD. Tam na pewno mają, trzeba tylko się dogadać za ile, innej rady niema.

Zatem kolega załatwił mi 3 zębatki, teraz czekam na 4tą. Dałem to do zrobienia fachowcowi, żeby dorobił, bo 4tej nie miałem chociaż w sumie 3 są moim zdaniem wystarczające. Ale mam taką zasadę, jak robić to dokładnie i dobrze, lub wcale. Na dniach będę miał ją w końcu, więc praca nad ropewalkiem ruszy.

W końcu jestem szczęśliwym posiadaczem 5-ciu zębatek, więc pomału robota rusza. Dzisiaj co zdążyłem zrobić - to poskracałem ośki, wywierciłem jedno milimetrowe otwory w ośkach na haczyki no i wszystko skleiłem klejem szybkoschnącym do metalu.

 

Pomału jak widać na zdjęciach zaczynam się przymierzać do zamocowania silniczka, który będzie napędzał owego ropewalka. Silniczek jest szybkoobrotowy no i przede wszystkim musi być silny, żeby wszystkie zębatki uciągnął. Silniczek pochodzi ze szrotu samochodowego z bliżej nieokreślonego samochodu szyber dachu. Oczywiście jeszcze go trzeba tam jakoś zamocować ale to już wydaje mi się, nie będzie problemem.

Budując owego ropewalka natknąłem się już na początku na pewne problemy związane z trybikami - otóż zębatki nie wolno ciasno osadzać obok siebie, bo może zablokować cały napęd. Musi być jakiś 0,5mm do 1mm luzu pomiędzy zębatkami.
Oto dodatkowe pytania jakie mogą pojawić się podczas budowy:
1. jakie ma być przełożenie przekładni?
2. jakie powinny być obroty silnika napędzającego?
Co do pierwszego punktu to bez znaczenia dobrałem na oko. Co do drugiego punktu to nadaje się silniczek 500obr/min i 1000obr/min powinno zapewnić działanie urządzenia, ewentualnie należy zrobić przełożenie z środkowej zębatki na zębatkę silnika. Chyba, że ktoś posiada np. silnik z wkrętarki akumulatorowej, wtedy można bezpośrednio zamontować pod środkową zębatkę.

A oto kolejne moje dzisiejsze postępy w budowie Ropewalka Rączkę i szpulkę toczyłem na tokarce przystawką do wiertarki, szpulka jest z grubej deski dębowej (straszne w toczeniu ze względu na łupliwość), rączka chyba z drzewa bukowego.

Co do podstawy – to wybrałem jakąś ładną deseczkę z jasnego drzewa i wyfrezowałem rowek pod urządzenie
 
   

Jak widać prace ciągle trwają nad budową ropewalka. Udało mi się skończyć cały tył, teraz prace ruszą nad dokańczaniem sanek, które zwijają linę. W szpuli, na której nawinięta jest lina, zastosowałem blokadę - motylek i wydaje mi się, że jest to lepsze rozwiązanie, jak blokować to gwoździem, żeby się szpula nie rozkręcała przy naciąganiu linki.

   

Tak oto właśnie zakończyła się budowa ropewalka bez silnika.Okazało się, że silnik który miałem nie wydolił skręcania czterech lin. Nic nie szkodzi, bo bez silnika też skręciłem już linę na ropewalku.

Rurki przylutowane po bokach zdobyłem ze złomowanego junkersa a dokładnie ze świeczki od junkersa. Oczywiście ciężko to było zlutować, musiałem użyć kwasu - zdaje się siarkowego - do lutowania aby to chwyciło i oczywiście porządną dużą lutownicę – po prostu cały sprzęt, jaki używają dekarze.

Ścisk, który trzyma śrubę na dwa wkręty to nic innego jak kostka do łączenia kabli. Reszta została wycięta z drewna a czopek wytoczony na tokarce od wiertarki.

       
Nitki jakiej użyłem - jest pierwszą lepszą nitką jaką miałem pod ręką . To tak tylko na próbę, jak widać na zdjęciach - niezła linka wychodzi...

 

Pozdrawiam
Rychu

Zapraszam również na forum, gdzie można dogłębnie prześledzić zmagania Rycha z Ropewalkiem