Połowy wielorybów - tranowe Eldorado

radek Dyskusja rozpoczęta przez radek 19 lat temu
Wielorybnicy byli najlepszymi i najbardziej odważnymi rybakami tamtych czasów. Ich państwa osiągały na połowach potężne zyski. W XVI w. potęgami wielorybniczymi były Holandia i Brytania.
Wieloryby były potrzebne przede wszystkim do dwóch celów - pozyskiwano z nich olej do lamp oliwnych oraz ambrę, do dziś tak cenioną w przemyśle perfumeryjnym. Anglia na początku do połowów używała karawel, Holendrzy zaś fluit. Z czasem nawet wyodrębnił się nowy typ statku wielorybniczego, zwanego bootship. Były to jednostki dosyć duże, pękate i powolne. Ożaglowanie miały mieszane, gaflowo-rejowe. Przystosowano je do zabierania na pokład kilku łodzi, przy pomocy których dokonywano połowów. Łódź taka zabierała na pokład ok. 12 osób, w tym oficera i harpunnika. Połów polegał na podpłynięciu do zwierzęcia, a następnie wbiciu w tuszę wieloryba harpuna. Ugodzony wieloryb uciekał ciągnąc za sobą łódź, aż do momentu, gdy zupełnie opadał z sił. Wtedy należało ponownie podpłynąć do niego i ponownie ugodzić go w serce.

Jednym z bardziej niebezpiecznych (choć nie najbardziej) wielorybów, były wieloryby tranowe. Gdy atakowały, używając swych potężnych szczęk, niszczyły wszystko w najbliższej okolicy. Dlatego wielu z wielorybników ponosiło śmierć w zamganiach z tymi zwierzętami. Jedna z takich tragedii miała miejsce w 1820 r, gdy rozwścieczony, 80 metrowy wieloryb zaatakował statek wielorybniczy Essex. Przy pierwszym uderzeniu w statek wybił dziurę w kadłubie, a następnie wycofał się i uderzył ponownie. Spowodowało to zwalenie się 283-tonowej konstrukcji do wytapiania tuszy. Załoga pośpiesznie powróciła na pokład. Przez kilka następnych tygodni, wielu członków załogi straciło życie. Sześć miesięcy później, garstka wyglądających jak szkielety marynarzy dotarła do wybrzeży Południowej Ameryki. Na pokładzie doszło do aktów kanibalizmu, w wyniku braku jedzenia.
Innym zdarzeniem tego typu był atak wieloryba innej jednostki wielorybniczej, Ann Alexander, w 1851 roku. Wieloryb został zaatakowany harpunem i gdy poczuł w swoim ciele palący metal, uderzył na łódź wielorybników i rozbił ją. Potem bez uprzedzenia zaatakował drugą łódź, następnie sam statek. Wybił w nim dziurę poniżej linii wodnej, posyłając go na dno. Poza wielorybami tranowymi wyróżniało się jeszcze trzy inne typy wielorybów, te jednak nie posiadały już tak potężnych szczęk, którymi były w stanie zaatakować i zniszczyć łupiny i statki wielorybników.
Pierwszymi faktycznymi poławiaczami wielorybów byli Indianie, którzy nauczyli osadników Nowej Brytanii tego rzemiosła polegającego na ugodzeniu wieloryba harpunem, a potem doholowaniu go do plaży. Połowy wielorybów tranowych były niebezpieczne z jeszcze jednego powodu - potrafiły one osiągnąć prędkość 25 mil na godzinę, a w przypadku innych gatunków nawet 50 mil na godzinę. Z tego powodu w trakcie holowania łodzi przez wieloryba, wielu członków załogi wypadało za burtę, ponosząc smierć w wyniku utopienia.
W XVIII wieku Anglia i Holandia musiały ustąpić pierwszeństwa w połowach amerykańskiej flocie wielorybniczej. Głównymi centrami wielorybnictwa na świecie stały się wyspa Natnucket i New Betford. Centrum posiadało 329 statków wielorybniczych i jego rozwój trwał aż do 1840 roku. Dodatkowo posiadało wsparcie prawne, które nie przewidywało faktu przetrzebienia tych zwierząt. Najważniejszą doktryną był zysk, a te były ogromne. Po 1850 roku łowiska przeniesiono na Azory, rejony Przylądka Dobrej Nadziei, Australii. W wyniku tego rejsy wydłużyły się i teraz trwały nie krócej jak pół roku, a czasami i dłużej. Ostatnim i chyba największym statkiem wielorybniczym był Charles W. Morgan, który był zbudowany w 1841 roku. Posiadał 100 m. długości wykonał 37 kursów wielorybniczych, nigdy nie powracając z niczym lub z uszkodzeniami. Pływając przez 80 lat przyniósł właścicielom 2 miliony zysków! Eldorado skończyło się w 1859 roku, gdy Edward Drake opracował metodę rafinacji ropy i pojawiła się lampa naftowa. Z czasem olej destylowany był dużo tańszy i o lepszych parametrach jak olej pozyskiwany z wielorybów.
Sam połów wielorybów był jednak aktem barbarzyństwa. Po udanym wymęczeniu zwierzęcia, które często trwało wiele godzin, ugodzony w serce umierał powoli. Potem zwierze było transportowane do statku. Ze względu na rozmiary nie mogło być oczywiście załadowane na statek. W celu zatem wytopienia tłuszczu, zwierze było nacinanie spiralnie i w ten sposób obdzierane ze skóry. Do nacinania pomocna była specjalna lina, zahaczona z jednej strony o maszt, z drugiej, przy pomocy haka, do ciała wieloryba. Gdy lina była wciągana na pokład, wieloryb obracał się. Wykrojony płat skóry był wciągany na pokład i wytapiany w specjalnym kotle. Towarzyszył temu niesamowity odór, towarzyszący statkom wielorybniczym już na wiele mil przed jego przybyciem. Woda dookoła statku była wypełniona krwią, statek odpływał zostawiając obdarte ze skóry ciało walenia, które unosząc się na falach ulegało gniciu. Z czasem państwa zabroniły połowów tych pięknych ssaków, w tej chwili tylko kilka państw dokonuje jeszcze połowu tych zwierząt. czyni się to jednak w dużo bardziej humanitarny sposób, harpuny wyposażone są w głowice z bombą, która eksplodując w ciele wieloryba uśmierca go dużo szybciej.

Na podstawie: "Thar she Blo-o-o-ws!" - J. Howard Campbell - Ship in Scale - marzec/kwiecień 2005; " Z dziejów żeglugi" Mariana Mickiewicza