Fenicjanie - żeglarze wszechczasów

radek Dyskusja rozpoczęta przez radek 19 lat temu

Mimo faktu, że zarówno Egipcjanie jak i Grecy niezbyt wysoko cenili sobie naród fenicki, to jednak to właśnie im przypadł zaszczytny tytuł żeglarzy wszechczasów. Jest to zadziwiające tym bardziej, że naród ten nie był rządny sławy i tytułów, nie chciał też uchodzić za żeglarzy wszechczasów. Zdobywając nowe terytoria chronili tą wiedzę, wręcz tworząc legendy o nich, że zamieszkują je siły nadprzyrodzone, aby w ten sposób wzbudzić lęk w marynarzach innych narodowości i nie dopuścić do ich ponownego odkrycia. W ten sposób mieli swoje oazy, swoje kupieckie raje i niespotykaną przewagę na morzach. Starożytni docenili ich, sami, mimo niskiej oceny, bezapelacyjnie przyznając im ten tytuł żeglarzy wszechczasów. Naród ten żeglował jak żaden inny, jako chyba jeden z niewielu zapuszczał się na otwartą wodę, próbując przy pomocy gwiazd dokonywać prymitywnej nawigacji. Mimo wszystko jednak wolał nadal żeglugę przybrzeżną, nie znając map i świata, przy pomocy wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie dokonywali swych niesamowitych odkryć.

Mimo faktu, że zarówno Egipcjanie jak i Grecy niezbyt wysoko cenili sobie naród fenicki, to jednak to właśnie im przypadł zaszczytny tytuł żeglarzy wszechczasów. Jest to zadziwiające tym bardziej, że naród ten nie był rządny sławy i tytułów, nie chciał też uchodzić za żeglarzy wszechczasów. Zdobywając nowe terytoria chronili tą wiedzę, wręcz tworząc legendy o nich, że zamieszkują je siły nadprzyrodzone, aby w ten sposób wzbudzić lęk w marynarzach innych narodowości i nie dopuścić do ich ponownego odkrycia. W ten sposób mieli swoje oazy, swoje kupieckie raje i niespotykaną przewagę na morzach. Starożytni docenili ich, sami, mimo niskiej oceny, bezapelacyjnie przyznając im ten tytuł żeglarzy wszechczasów. Naród ten żeglował jak żaden inny, jako chyba jeden z niewielu zapuszczał się na otwartą wodę, próbując przy pomocy gwiazd dokonywać prymitywnej nawigacji. Mimo wszystko jednak wolał nadal żeglugę przybrzeżną, nie znając map i świata, przy pomocy wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie dokonywali swych niesamowitych odkryć.

Historia żeglugi fenickiej sięga ok. XII w.p.n.e. gdy padła w gruzach kreteńska potęga morska. Wówczas Fenicjanie przejęli kontrolę nad prawie wszystkimi szlakami Morza Śródziemnego. Jako przykład może posłużyć zajęcie przez nich Cieśniny Gibraltarskiej czy rejonów Hiszpanii skąd ściągali srebro i cynę oraz dokonywali połowów Tuńczyka. Zaczęli zatem wypływać na Atlantyk, dopływając dalej do wysp brytyjskich skąd przez stulecia eksploatowali kopalnie cyny. Również Biblia mówi o kunszcie fenickich żeglarzy, którzy pod dowództwem króla Hirama przywozili z krainy zwanej przez nich Ofir szlachetne kruszce i kosztowności potrzebne do Świątyni Pana wznoszonej przez Salomona. Do dziś nie udało się ustalić gdzie leżała ta kraina, jednak badacze są zgodni co do tego, że musiały być to wybrzeża Afryki.

Prawdziwy rozwój potęgi fenickiej jako żeglarzy przypada na rok 814 p.n.e gdy to założyli na afrykańskim wybrzeżu miasto-państwo Kart Hadaszt, zwanego dziś Kartaginą. Szybko rejon ten stał się centrum całej żeglugi w rejonach Morza Śródziemnego. Około VII-VI w.p.n.e. Fenicjanie na zlecenie egipskiego faraona Necho dokonują niesamowitego wyczynu - jako pierwsi opływają Afrykę! Istnieje na ten temat nawet pewien dowód i jest nim spisane sprawozdanie greckiego historyka Herodota, w którym poddaje w wątpliwość jeden fakt, który opowiadali mu Fenicjanie- że opływając Libię (bo tak w tamtych czasach nazywano całą Afrykę) mieli słońce po prawej stronie. Otóż właśnie opływając kontynent afrykański i przepływając z półkuli północnej na południową można zaobserwować ten nieznany dla tamtych narodów fenomen, który dziś nie dziwi, a potwierdza fakt, że Fenicjanie co najmniej wpłynęli na południową półkulę podczas swojej wyprawy. Z przytoczonej relacji wynika, że fenicka flotylla wypłynęła na jesieni, wypływając z Morza Czerwonego, którego przepłynięcie zajęło dużo czasu. Potem złapali wiatr monsunowy, który umożliwił im już lepszą żeglugę. Płynęli dniem, nocą przybijali do brzegu i wyciągali łodzie, Palili ogniska i posilali się. Na dłużej zatrzymali się dopiero po przepłynięciu góry, która swym wyglądem przypominała drzemiącego lwa. Tą górę udało się obejrzeć następnym żeglarzom dopiero 2000 lat później i nazwali ją Stołową, a znajduje się ona tuż obok tak dobrze znanego do dziś Przylądka Dobrej Nadziei. W tym miejscu postanowili uzupełnić zapasy, zasiali jęczmień ,bób i pszenicę, czekali na zbiory. Po pół roku ruszyli dalej. Do słupów Heraklesa (Cieśniny Gibraltar) dotarli na początku lipca.

To nie wszystko. Fenicjanie zaczęli zakrojoną na szeroką skalę kolonizację zdobytych rejonów. Przykładem tego może być inna relacja zanotowana również przez greckiego historyka Polibusza, który tekst opisujący ten fakt skopiował z kamiennej steli umieszczonej w świątyni Baala znajdującej się w Kartaginie. Zdarzenie to prawdopodobnie miało miejsce ok. 500 r.p.n.e. Z relacji wynika, że pod dowództwem Hannona, z Kartaginy wypłynęło 60 piędziesięciowiosłowców zabierając ze sobą 30 tysięcy ludzi! Ta flota kolonizacyjna przepłynęła przez Gibraltar i zakładała po drodze swoje kolonie, jedną z nich jest kolonia powstała na wysepce Cerne, w tej samej odległości co Kartagina od Gibraltaru. Z relacji wynika, że najdalszym punktem, do którego dotarła ekspedycja była zatoka zwana przez Fenicjan Rogiem Południowym. Do dziś uczeni toczą spory, gdzie to miejsce się znajduje. Przypuszcza się, że miejscem tym jest Zatoka Gwinejska. W tym samym mniej więcej czasie wyruszyła druga wyprawa prowadzona przez Himilkona. Ta natomiast popłynęła w innym kierunku, zapewne ku wyspom cynowym czyli prawdopodobnie Brytanii. Ten epizod został uwieczniony przez rzymskiego poetę Aveniusa Rufusa Festusa. W jego poemacie widać właśnie wiele przedziwnych stworzeń morskich i potworów, o których często wspominali Fenicjanie. Właśnie na podstawie tego między innymi poematu uważa się, że Fenicjanie opisywali swe wyprawy w taki sposób w ramach ochrony zdobytych terytoriów. Niektórzy naukowcy zaś przypisują te opowieści o potworach i dziwnych zwierzętach teorii, że Fenicjanie dotarli aż do morza Sargassowego, znanego z dużej ilości glonów.

Oprócz zdobyczy Indii, Afryki i Europy Północnej, Fenicjanie być może dokonali nawet rzeczy jeszcze większych. Jedna ze starożytnych legend głosi, że garstka Fenicjan, niczym Eneasz z płonącej Troi, uszła statkami ze zdobywanej przez Greków Kartaginy i udała się ku skrywanym przed światem Wyspom Szczęśliwym. Ów zagadkowa kraina słynąca ze swej łagodności i dziewiczości może być Maderą, niektórzy zaś uważają, że były to znane Fenicjanom Wyspy Kanaryjskie, na których nawet odkryto ruiny świątyni fenickiej! Niesamowicie zagadkową sprawą związaną z tym narodem, podsycającą legendy i zmysły zarówno naukowców jak i zwykłych ludzi, jest znaleziona w Brazylii w 1874 inskrypcja napisana w archaicznym języku która głosiła: "Jesteśmy synami ziemi Kanaan, królewskiego miasta Sydonu. Zostaliśmy zapędzeni przez sztorm na ten obcy brzeg górzystego kraju i oczekujemy zmiłowania bogów. W dziewiętnastym roku panowania króla Hirama wypłynęliśmy z portu Ezion-Geber na Morzu Czerwonym. Tam burza porwała naszych dziesięć okrętów i przez dwa lata tułaliśmy się dookoła ziemi Ham. Ręka Baala rozproszyła nas i zgubiliśmy gdzieś naszych towarzyszy[...]Przy innym brzegu dziesięć naszych towarzyszy poniosło śmierć. Zgrzeszyli przeciwko bogom. Niech bogowie zmiłują się nad nimi". Do dziś nie wiadomo co sądzić o tym znalezisku, tym bardziej, że wiele tego typu odkryć w Ameryce już ogłoszono i skompromitowano. Za autentycznością tego przekazu przemawia fakt, że w tym roku, kiedy odkryto inskrypcję, nikt nie znał tego archaicznego języka, odkryto go dużo później. Czyżby zatem Ameryki powinny nazywać się Fenicje? Tego zapewne już nigdy do końca nie wyjaśnimy, ale niewątpliwym wydaje się być fakt, że naród ten był narodem największych odkrywców i w pełni zasłużyli sobie na to miano. Aż dziwne, że przy takich planach kolonizacji, ekspansji i zdobywania świata znamy ich dziś tylko z opowieści... Szkoda też że wszystkie legendy które ich otaczają odeszły nie spisane wraz z nimi. A może i dobrze, może dzięki właśnie temu nasze zmysły będą pobudzane jeszcze przez wieki próbą domyślenia się czego dokonali, a czego nie i czym kierowali się Fenicjanie - żeglarze?

Na podstawie: "Odkrywcy oceanów" Zdzisława Skroka; "Z dziejów Żeglugi" Mariana Mickiewicza