Galery swym wyglądem i mitami olśniewają i pobudzają nasze zmysły. Zobaczmy zatem jak faktycznie wyglądało życie na galerze. Z daleka galera prezentowała się pięknie, równe rzędy wioseł łechczące wodę w takt bębnów, a wszystko przyozdobione przepychem malowań, rzeźb i z dala widniejących żagli łacińskich. Aby tak można było postrzegać te statki, musiały być zasilane rzeszami galerników, których zadaniem było napędzanie tych groźnych, jak na te czasy, jednostek. Czar galer jednak pryskał przy zbliżeniu, okazywało się, że uchodzi z nich niesamowity odór. Był to odór rozkładających się ludzkich odchodów, potu i niemytych ciał 400 galerników.
Kim zatem byli galernicy? Dzielono ich na trzy grupy, pierwszą, o najniższych prawach, byli skazańcy. Mieli zgolone głowy i wypalone na czole znamię. Drugą grupą byli niewolnicy, którym pozwalano już nosić kosmyk włosów , trzecią stanowili wolontariusze, czyli byli skazańcy. Ci ostatni mieli prawo już nosić włosy, ponadto luzowano im nieco kajdany. I na tym kończyły się przywileje tych ludzi. Nie mogli komunikować się z nikim na lądzie, za odebranie listu bez wiedzy kapitana pierwszy raz obcinano uszy, drugim razem nogę. Zakuwani w kajdany byli na stałe, rozkuwano ich tylko na zimę, w celu przeprowadzenia do więzień. Na galerze nie mogli udać się do toalety, spali na siedząco opierając się o wiosła, na czerech przypadały dwie kołdry. W dzień napędzali potężne wiosła o długości 20 metrów i ciężarze 250 kg. Takie wielkie wiosło obsługiwało około ośmiu galerników. Wiosłowali nago, nie ważne jakie warunki panowały na zewnątrz. Jako wyżywienie otrzymywali dziennie 2,5 funta sucharów i wodę. W przypadku gdy któryś ociągał się z wiosłowaniem, był smagany tak długo aż zaczął wiosłować w równym tempie, a w przypadku gdy nie miał juz sił, był wyrzucany za burtę.
Dla odmiany dozorcy mieli wygodny pomost wzdłuż całej galery, aby bicz bez problemu sięgnął każdego galernika. Rytm wiosłowania narzucała orkiestra, składająca się z doboszy i flecistów. Poza nimi na pokładzie znajdowali się jeszcze marynarze do obsługi żagli, których warunki były o niebo lepsze od galerników - byli wolnymi ludźmi. Największy kontrast natomiast na galerze panował w kabinie oficera znajdującej się na rufie okrętu, która była wykonana z niesamowitym przepychem a było to następstwem faktu, że oficerami niejednokrotnie byli członkowie rodzin arystokratycznych. Samo dowodzenie galerą stało się na tyle prestiżowe, że we Francji, nawet po upadku galer, utrzymywano kilka tych jednostek właśnie ze względu na ów szlacheckie rody.
Wśród galerników nie brakowało również Polaków, mimo że święta Liga zabiegała o przystąpienie Polski do jej szeregów. Byli zarówno na galerach weneckich, genujskich, napolitańskich i papieskich. W 1617 roku dwóch takich nieszczęśników o pochodzeniu szlacheckim darował Tomaszowi Zamoyskeimu wicekról Neapolu. Polacy stanowili również załogi galer, jednym z nich był najprawdodpodobniej starościc sądecki Prokop Odworąż-Pieniążek, późniejszy admirał floty kawalerów maltańskich.

Na podstawie: "Z dziejów żeglugi" Mariana Mickiewicza; "Żaglowce" Stefana Gulasa