Horatio Nelson - HMS Victory i Trafalgar - śmierć i chwała

radek Dyskusja rozpoczęta przez radek 20 lat temu

Europa pogrążona jest w żelaznych szponach Napoleona. Wie, że jego plan rewolucji nie może powieść się bez ujarzmienia niegasnącej potęgi jaką niewątpliwie była Anglia.

Horatio Nelson był synem wiejskiego pastora, wpisał się na zawsze w karty historii Anglii, świata i morza. Wyróżniał się wśród innych tym, że miał ludzkie podejście do załogi, interesował się nią i dbał o morale, marynarze uważali go jako "jednego z nich". Jako admirał angielskiej floty wprowadził nowy styl walki, dzięki któremu udało mu się pobić przeciwnika. Nowa taktyka zrywała z dotychczasowym sposobem walki polegającym na ciągłym trzymaniu szyku liniowego, a główny nacisk położyła na manewry, które miały być dostosowywane do aktualnie panujących okoliczności. Taktyka ta była następstwem wprowadzenia komunikacji sygnałowej, dzięki którym dowódca eskadry mógł wydawać polecenia poszczególnym jednostkom, a nie tylko całej eskadrze jeszcze przed rozpoczęciem bitwy. Pierwszą próbą nowego typu walki była bitwa koło Przylądka Świętego Wincentego, w której Nelson musiał się zmierzyć ze sprzymierzoną flotą francuską i hiszpańską. Właśnie manewry uratowały wtedy brytyjską flotę, która zaczęła być okrążana przez liczniejszego przeciwnika. wtedy to Nelson wraz z dwoma innymi okrętami wyrwali się z szyku liniowego i uderzyli na czoło floty hiszpańskiej, co umożliwiło reszcie statków wyrwać się z manewru okrążającego. Brytyjskiej flocie nie tylko udało się uniknąć klęski, ale nawet zaatakować i zadać dotkliwe obrażenia przeciwnikowi, w efekcie wygrywając potyczkę. Zwycięstwo to przyniosło Nelsonowi zasłużoną sławę.

Dlatego powierzono mu admiralicję najbardziej zagrożonej floty angielskiej - eskadry śródziemnomorskiej. Tym bardziej, że jako człowiek cieszący się poważaniem i charyzmą jako jedyny mógł przekonać angielskich marynarzy do walki z przeciwnikiem, po tym, jak zbuntowali się w Spithead i Nore przeciwko swoim dowódcom. Mianowanie Nelsona admirałem przyniosło oczekiwany efekt, wykorzystując nową taktykę udało się nareszcie 1 sierpnia 1798 roku na redzie Abukiru w Egipcie rozbić flotę francuską.

Sytuację w tej części świata dodatkowo komplikowała zmiana stanowiska Rosji. Wcześniej, na mocy umowy zawartej w 1798 roku między Anglią, Rosją i Turcją, na morzy śródziemnym spustoszenie szerzyło 9 rosyjskich liniowców i 7 fregat pod dowództwem admirała Forora Uszatowa. To jego tak naprawdę uważa się za twórcę nowej koncepcji walk morskich, którą tak dobrze pojął i udoskonalił Nelson. Eskadra ta wcześniej blokowała Francuzów w Egipcie oraz zasłynęła z desantu na opanowane przez Francuzów Wyspy Jońskie. Teraz Rosja podpisała pakt z Danią, Szwecją i Prusami zwany Ligą Zbrojnej Neutralności. Liga była o tyle groźna, że nie uznawała narzuconego przez Anglię embarga na handel z Francją. Było to zatem nie na rękę Anglikom, toteż zastosowano sztuczkę, polegającą na tym, że 2 kwietnia 1801 roku Nelson zaatakował i pokonał duńską flotę pod Kopenhagą. Wtedy Dania wystąpiła z Ligi. Dodatkowo śmierć Piotra I spowodowała rozpadnięcie się paktu, o co właśnie chodziło Anglii.

Wojna Francji i Anglii znów rozszalała w 1803 roku. Napoleon, realizując swoją politykę ekspansji, szykował się do inwazji na Anglię i w tym celu zgromadził w kanale La Manche armię składającą się z 90 tysięcy żołnierzy. Odpowiedzią Anglików było wystawienie 60 liniowców, których zadaniem było zablokowanie francuskich okrętów w nielicznych, na szczęście dla Anglików, portach. Francja nie potrafiła złamać blokady, tym bardziej że większość jej floty rozproszona była na Morzu Śródziemnym. Wtedy Napoleon, jako mistrz taktyki, podjął decyzję o zaatakowaniu Anglików z dwóch stron miażdżąc lub odciągając angielskie liniowce od kanału. Wtedy inwazja by ruszyła i byłaby już nie do zatrzymania.

Właśnie takiego geniusza jak Nelson potrzebowała Anglia. Ale geniusz Nelsona nie obroniłby ciągłości potęgi Anglii, gdyby nie świetne wyszkolenie angielskich marynarzy. Angielski Admirał w tym czasie stacjonował pod Tulonem, skutecznie blokując port, w którym było zgromadzonych najwięcej okrętów nieprzyjaciela. Jeden z takich brawurowych pościgów przez cały Atlantyk zapobiegł połączeniu się sił sprzymierzonych ze statkami z portów z zachodniego wybrzeża, co mogło być początkiem załamania się obrony angielskiej.

Wtedy zniecierpliwiony Bonaparte dał sygnał do ataku. Armada francusko- hiszpańska wypłynęła z portów 19 października 1805 roku. Cały czas była śledzona przez flotę angielską, która sygnalizowała sobie non-stop zmiany położeń okrętów nieprzyjaciela. Zmierzali na pomoc flocie z północy. Dwa dni później, 21 października zastąpiła konfrontacja. Wojska sprzymierzonych płynęły półwiatrem na południe, w sile 35 liniowców. Chciały przepłynąć Gibraltar a następnie opływając półwysep Iberyjski zadać ostateczny cios Anglikom.

Bitwa stoczyła się o 6 rano niedaleko przylądka Trafalgar. Nelson znów wykorzystał swoją taktykę. Kazał zbliżyć się do nieprzyjaciela w dwóch kolumnach. Pierwsza liczyła 12 liniowców idących w szyku torowym, druga składała się z 15 liniowców.

Około 11:30 nieprzyjaciel otworzył ogień w kierunku Royal Soverign, dowodzonym przez admirała Collingwood, odpowiedzialnego za drugą kolumnę. Wtedy Nelson zmienił kurs na francuski liniowiec Bucentaure, francuski okręt flagowy. Kilka minut później Victory znalazła się pod silnym obstrzałem artyleryjskim. Wiatr nie sprzyjał anglikom, przez co Victory powoli toczyła się po falach. Obstrzał wydawał się trwać wieki, tym bardziej że do ataku dołączyło się w sumie 9 liniowców. Kule dosięgły 50 marynarzy, podziurawiły żagle, poszarpały liny, uszkodziły nawet koła sterowe. Tylko cudem Victory nie poszła na dno. Tak już mało sterowna Victory wpłynęła między dwa francuskie liniowce - wspomnianego wcześniej Bucentaure i Redutable. W tym momencie z angielskiego statku flagowego padły strzały. Nareszcie wyszkolenie angielskie mogło pokazać swoją potęgę - udało im się pomścić straty, zabijając na pokładach nieprzyjaciela 200 osób. Wtedy kapitan Redutable nakazał abordaż, który niechybnie zakończyłby się dla Victory katastrofą. Ustawieni na marsach strzelcy obrzucali pokład Victory granatami i strzelali z muszkietów. Victory popłynęła krwią. Wtedy na pomoc okrętowi flagowemu przybył liniowiec Temeriare, który wyłamał się z angielskiego szyku. Szybko otworzono ogień w kierunku nieprzyjacielskiego okrętu i to właśnie uratowało jeden z najsłynniejszych liniowców świata. Mimo wszystko Victory została bardzo poważnie uszkodzona, sam Nelson został ranny od jednej z kul wystrzelonych właśnie z marsa Redutable. W tym samym czasie bitwa przyjęła zupełnie inny wygląd - pozostałe angielskie liniowce zajęły się resztą armady i dzięki lepszemu wyszkoleniu załogi przechylała szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ranny Nelson był tylko obserwatorem tego co się dzieje, co chwila przekazywano mu doniesienia z pola bitwy. Otrzymywał je do godziny 16:30, gdy pogrążył się w wiecznym śnie. Jednym z ostatnich doniesień jakie usłyszał głosiło, że flota nieprzyjaciela została pokonana. Wtedy stwierdził, że dzięki bogu, pełnił swój obowiązek. Więcej się już nie odezwał.

Krótko po bitwie rozgorzał sztorm i znów marynarze musieli walczyć o swój tak nadwyrężony okręt flagowy, aby nie poszedł na dno, jak wiele zdobytych przez Anglików okrętów. Pochłonął je ocean w wyniku dziur w kadłubach, przez które lała się sztormowa woda. Ale wracali szczęśliwi do domu. Tylko 10 pomniejszych okrętów hiszpańskich i francuskich umknęło przed gniewem morza i Anglików.

Bitwa ta przekreśliła plany Napoleona - teraz już musiał zrezygnować z planów inwazji na Anglię, co przyczyniło się do upadku jego potęgi.

Nelson do dziś jest jednym z największych angielskich bohaterów. Dziś przy British Museum w Londynie na wysokiej kolumnie widnieje jego dumna postać, przypominająca wszystkim o charyzmie i odwadze tego przygarbionego człowieka.

Na podstawie: "Z dziejów żeglugi" Mariana Mickiewicza