Witam!
Pokrótce, przy okazji dziurawienia i gwoździowania poszycia w kutrze pokażę jak można owoż gwoździowanie zrobić.
Wyliczyłem, że gwoździe łączące poszczególne klepki ze sobą w tej skali powinny mieć średnicę około 0,22 mm - z powodu trudności w dostaniu wiertła mniejszego jak 0,3 mm poszedłem na ugodę i dałem 0,3 mm, zwiększając też średnicę kołków drewnianych, łączących klepki poszycia z wręgami do 0,6 mm. Drut mam z plecionki miedzianej, ma dokładnie 0,3 mm. Wiertło ma tę dobrą stronę w tej skali, że jak pęknie (co zrobiło od razu na początku) to można wiercić nawet pozostałością.
Tak to mniej więcej wyglądało:
Cyrklem podziurawiłem kadłub - po raz że mam równe odległości między gwoździami, a po dwa, mam otworki, więc wiertło nie będzie jeżdało w czasie wiercenia.
Wiercę wałkiem giętkim dremela - raz że ręka nie odpada po kilku chwilach, a dwa, że przy wiertełku 0,3 mm nawet drobne bicia były by zabójcze.
Manufakturowanie gwoździ z plecionki:
Jak już wcześniej ktoś zauważył, kropelka w większej kropli nie wysycha od razu i da się z powodzeniem nawet przez godzinę z niej czerpać.
Dobrze jest takiego drucika namoczyć w kropelce - człowiek nigdy nie wie, czy otworek nie jest za mocno rozwiercony, czasem też drucik się zaprze i wejdzie tylko na kawałek w głąb, co skutkowało by jego ekstrakcją przy szlifowaniu, a tak się trzyma i mamy spokój.
I tak razy wiele wiele (tu akurat zbyt duże raczenie się Lechem nie jest wskazane - pioruńsko ciężko potem w te otworki utrafić.
A na koniec prezentuję urządzenie, które wielokrotnie już wspominane wciąż jest nie doceniane. Lupa nagłowna naprawdę skutecznie zwiększa możliwości zarówno percepcyjne jak i manualne zwłaszcza przy wykonywaniu tycich detali.
I to by było na tyle. Jak już to zgwoździuję do końca to zacznę kołkować klepki do wręg fornirem. Potem będę kołkował pokład. Potem pewnie zrobię nadbudówki i też je skołkuję. Dobrze że żagli nie trzeba kołkować ani gwoździować...