Malowanie żaglowca
: 20 lis 2021, 11:01
Witam wszystkich.
Słowem wstępu, moją główną pasją jest kolej ale jakoś zawsze podobały mi się żaglowce. Od dawna chciałem jeden wykonać o kusił mnie HMS Victory, jednak mierząc swoje siły postanowiłem zacząć skromniej. Wybór padł na Lady Nelson od Victory Models. Uznałem, że na tym znacznie tańszym i mniejszym modelu będę mógł uzupełnić warsztat modelarski a przede wszystkim wiedzę i umiejętności.
Plan jest taki, że model dokończę niezależnie od tego ile błędów na nim popełnię, żeby przy kolejnej budowie robił za przestrogę i przypominał mi na bieżąco o tym co zrobiłem źle a co dobrze.
Co do samej budowy. Szkielet poszedł bez problemu i utrzymał geometrię. Potem zabrałem się za poszycie kadłuba. Pierwszą stronę robiłem doginając balsę do projektowej wizji i nie poszło tak jak powinno. Z drugiej strony pozwoliłem balsie ułożyć się jak chciała i wyszło znacząco lepiej.
Najgorsze były listewki, które poszły na trzecią warstwę - po 3 na stronę. 1 jasna cięta na furtach działowych i dwie poniżej, które będą malowane na czarno. Nie wiem jak je przykleić, żeby nie odstawały przy samym dziobie. (wszystkie były najpierw nacinane skalpelem od wewnętrznej strony potem gięte nam mokro).
Dalej było malowanie. I tutaj prawie całkowicie poległem. Bejca jasny orzech wygląda inaczej niż zakładałem. Pociemniła kadłub zamiast rozjaśnić. ale jest znośnie. Gorzej wyszła granica linii wodnej. Pomimo zabezpieczenia taśmą malarską miałem sporo obróbki żeby wyglądało jako-tako. Podobnie we wnętrzu czerwony rozlał się na pokład i musiałem sporo skrobać. nie podoba mi się także faktura farby białej. Kolor jest nierówny pomimo 3 warstw.
Jakieś sugestie co do techniki malowania?
Słowem wstępu, moją główną pasją jest kolej ale jakoś zawsze podobały mi się żaglowce. Od dawna chciałem jeden wykonać o kusił mnie HMS Victory, jednak mierząc swoje siły postanowiłem zacząć skromniej. Wybór padł na Lady Nelson od Victory Models. Uznałem, że na tym znacznie tańszym i mniejszym modelu będę mógł uzupełnić warsztat modelarski a przede wszystkim wiedzę i umiejętności.
Plan jest taki, że model dokończę niezależnie od tego ile błędów na nim popełnię, żeby przy kolejnej budowie robił za przestrogę i przypominał mi na bieżąco o tym co zrobiłem źle a co dobrze.
Co do samej budowy. Szkielet poszedł bez problemu i utrzymał geometrię. Potem zabrałem się za poszycie kadłuba. Pierwszą stronę robiłem doginając balsę do projektowej wizji i nie poszło tak jak powinno. Z drugiej strony pozwoliłem balsie ułożyć się jak chciała i wyszło znacząco lepiej.
Najgorsze były listewki, które poszły na trzecią warstwę - po 3 na stronę. 1 jasna cięta na furtach działowych i dwie poniżej, które będą malowane na czarno. Nie wiem jak je przykleić, żeby nie odstawały przy samym dziobie. (wszystkie były najpierw nacinane skalpelem od wewnętrznej strony potem gięte nam mokro).
Dalej było malowanie. I tutaj prawie całkowicie poległem. Bejca jasny orzech wygląda inaczej niż zakładałem. Pociemniła kadłub zamiast rozjaśnić. ale jest znośnie. Gorzej wyszła granica linii wodnej. Pomimo zabezpieczenia taśmą malarską miałem sporo obróbki żeby wyglądało jako-tako. Podobnie we wnętrzu czerwony rozlał się na pokład i musiałem sporo skrobać. nie podoba mi się także faktura farby białej. Kolor jest nierówny pomimo 3 warstw.
Jakieś sugestie co do techniki malowania?